W sierpniu ub.r. dla wielu przewoźników kolejowych w kraju zaczęło się pandemonium. Pociągi towarowe, także „szybkie” operatorskie z ładunkami w kontenerach, utykały w różnych miejscach na trasie, czekając nie wiele godzin, ale nawet wiele dni, by ruszyć. I to bez gwarancji, że nie zostaną ponownie zatrzymane. Powód był jeden. Zderzyły się dwie fale priorytetowych przewozów koleją: węgla z portów polskich i środków militarnych i zboża, głównie ukraińskiego.
Ta nadzwyczajna sytuacja przypomniała o kilku oczywistych oczywistościach, np. jak ważna jest dobra infrastruktura logistyczna, by nie wpędzać się w głębokie problemy, czy o tym, że mamy szczęście: cztery duże porty morskie i 28 małych, w tym ponoć redivivus w Elblągu. Bez tych pierwszych zima byłaby zimna dla Polaków i więcej zboża by zalegało w elewatorach.
W cieniu statystyk
Co dla jednych było problemem logistycznym, dla innych, tj. portów, oznaczało hossę. Rok 2022 zakończyły one rekordowymi przeładunkami 119 mln t, o ponad 23% większymi rdr. Port Gdańsk (mający 53% udziału w łącznych przeładunkach) pobił pod tym względem bodaj rekord świata, osiągając czterdziestoprocentową dynamikę obrotów.
Chętnie grzejący się w świetle fleszy oficjele przy okazji prezentacji tych danych podkreślali sukces, co jest faktem. Ale czy można było uniknąć zamieszania? Osąd nie jest jednoznaczny, gdyż chodziło o sytuację ekstraordynaryjną. Konieczność zmiany kierunków potoków ładunków masowych, jako konsekwencji agresji Rosji na Ukrainę i wprowadzenia kilku tur embarga wobec agresora, co skutkowało przerwaniem zakupu u niego nośników energii. ...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- sześć numerów magazynu „Logistyka a Jakość”,
- dodatkowe artykuły niepublikowane w formie papierowej,
- dostęp do czasopisma w wersji online,
- dostęp do wszystkich archiwalnych wydań magazynu oraz dodatków specjalnych...
- ... i wiele więcej!